Gelosia

Eadweard Muybridge: skaczący chłopcy, 1887.

Jeśli Kalina poskarżyła się na kochanka, Staś też miał mu za złe.

Janusz Morgenstern o związku Kaliny Jędrusik i Stanisława Dygata.

Carlo Gesualdo (1566-1613), uosobienie mroku w historii muzyki, był postacią wyjątkową jeszcze w czasach, w których żył i działał, potem legenda jego tylko rosła i mroczniała. Przede wszystkim fascynujące w nim było umiłowanie muzyki, nieprzeciętne nawet dla wykształconego szlachcica przełomu 16 i 17 wieku. Do tego dochodzi jeszcze twórczość własna – śmiała, bezkompromisowa, łamiąca ówczesne reguły, uosobienie manieryzmu w muzyce. Zostawił po sobie sześć ksiąg madrygałów, dwie księgi motetów oraz wstrząsające Responsoria na Wielki Tydzień. Stać go było na prywatne finansowanie wydań drukiem własnych kompozycji i mógł mieć w nosie krytyczny odbiór tych dzieł. Madrygały z Piątej i Szóstej księgi to muzyczny odlot, zestawienia harmonii niespotykane przed 19 stuleciem, prowadzenie głosów karkołomne acz retoryczne, wybór tekstów krążący wokół tematu śmierci – niby wówczas typowego środka zastępczego dla określenia miłosnej ekstazy, lecz jakoś przy tej muzyce mocno grobowo nacechowanego. Responsoria na Wielką Sobotę to czysta muzyka sfer, sztuka absolutna, oderwana od tu i teraz, porównywalna tylko z Kunst der Fuge w swojej uniwersalności. Można je zagrać przy pomocy zespołu saksofonów i będzie miała wciąż swoją siłę rażenia. Słuchanie Gesualda, wykonywanie Gesualda, to obcowanie z metafizyką w swej najprawdziwszej esencji.

16 października 1590 roku dwudziestoczteroletni Carlo Gesualdo zamarkował wyjazd na polowanie – swoją drugą ulubioną rozrywkę poza muzyką – by przydybać na gorącym uczynku żonę, Marię d’Avalos i jej kochanka, Fabrizio Carafę. Co uczyniwszy, osobiście dokonał mordu na obojgu, a świadkowie tej sceny wspominają, iż wracał się jeszcze upewnić, iż Carafa rzeczywiście nie żyje, dźgając wielokrotnie zwłoki księcia Andrii. Po dokonaniu czynu Carlo wyjechał na jakiś czas schronić się przed gniewem rodziny kochanka żony, dopóki w wyniku procesu sądowego nie został oczyszczony z zarzutów, jako mąż działający w afekcie.

Eadweard Muybridge (1830-1904) położył podwaliny pod cały współczesny przemysł filmowy, wykonując w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych 19 wieku kolosalną pracę dokumentacyjną w zakresie fotografii ludzi i zwierząt. Brzmi niewinnie, lecz on to robił w sposób imponujący, produkując setki i tysiące ujęć obiektów ożywionych, zaspokajając niespożytą ludzką ciekawość, jak wyglądają kolejne stadia ułożenia ciała konia w galopie, chłopców skaczących jeden przez drugiego czy kobiety schodzącej po schodach. Efekty swoich wysiłków opublikował w monumentalnym wydawnictwie Animal Locomotion (1887), o kolosalnym wręcz wpływie na świat nauk przyrodniczych, fotografii, filmu i sztuki w ogóle. Część tych serii zdjęć można było już w czasach gdy były zrobione oglądać w ruchu, dzięki wynalezionej przez Muybridge’a w 1880 roku maszynie – zoopraksiskopie. Artysta nie poprzestawał na ugładzonej rzeczywistości: fascynowało go ludzkie ciało pozbawione ubrań (dzięki czemu zdjęcia te są ponadczasowe), ale również i obarczone ułomnościami, takimi jak otyłość czy niepełnosprawność. Z perspektywy czasu możemy powiedzieć, iż jego prace stanowiły niezbędne laboratorium dla wszystkich późniejszych filmowców, oswojonych dzięki nim z podstawowymi elementami zachowania się ciała przed kamerą.

17 października 1874 roku, Czterdziestoczteroletni Eadweard Muybridge stanął u drzwi majora Harry’ego Larkinsa w San Francisco. Ze słowami „Dobry wieczór, majorze. Oto moja odpowiedź na wiadomość, którą wysłałeś mojej żonie” strzelił nieszczęśnikowi prosto w serce. Między majorem a żoną Muybridge’a, Florą Stone, od dwóch lat (czyli praktycznie od momentu ślubu Eadwearda i Flory) kwitł romans, wynikiem którego było dziecko, oficjalnie będące synem z prawego łoża. Muybridge przejrzał na oczy przypadkiem, odkrywając dopisek na zdjęciu w korespondencji kochanków. Został aresztowany, lecz w wyniku procesu uniewinniono go jako działającego w afekcie.

Stanisław Dygat (1914-1978) nie wsławił się światowej klasy dziełami ani dorobkiem mającym wpływ na ludzkość globalnie. Choć jego rodzina utrzymywała, że jest spokrewniona z samym Edgarem Degas, był artystą o polskim, lokalnym znaczeniu. Zasłynął wczesną powieścią Jezioro Bodeńskie (1946), był autorem także kilku innych książek i opowiadań, jak również scenariuszy filmowych i felietonów prasowych. W 1955 roku poznał Kalinę Jędrusik, miłość swego życia, dla której zostawił poprzednią żonę. Mówiono później, że to on stworzył Kalinę jako publiczną seksbombę, co byłoby prawdopodobnie jego największą zasługą dla świata kultury. Jego siostra, Danuta, została z kolei żoną i powierniczką jednego z największych kompozytorów dwudziestego wieku, Witolda Lutosławskiego. Małżeństwo z Kaliną stanowiło nieprzerwany ciąg zdrad i romansów za obopólną zgodą, a przyzwalające w większości reakcje Dygata na kolejnych kochanków stały się legendarne w kulturalnym światku Warszawy. Sam również miał pozwolenie na miłostki na boku, choć korzystał z niego sporadycznie. Co do szczęścia panującego w takim układzie zdania świadków są podzielone. Dominuje opinia, iż byli parą kochających się przyjaciół, a Jędrusik po śmierci Dygata rzeczywiście zapadła się w sobie.

Mam spory kłopot z przypadkami, gdy osoby tak ogromnie zasłużone dla ludzkości jak Gesualdo i Muybridge wykazują odstępstwa od norm zachowania powodujące śmierć drugiego człowieka. Mam spory kłopot z akceptacją uniewinnień i wytłumaczeń dla takich zachowań. Prawda pozostaje jednak nieubłagana: gdyby Gesualdo spędził resztę życia w więzieniu (lub gdyby dosięgła go zemsta rodziny Carafa), nie dałby światu ani jednego madrygału, motetu ni responsorium. Gdyby Muybridge’a odizolowano od społeczeństwa w 1874 roku, znalibyśmy tylko jego wczesne fotografie krajobrazowe i kilka pierwszych prób zdjęć seryjnych koni w galopie. Czy popełnione czyny rzutowały na charakter ich twórczości? Z całą pewnością nie. Gesualdo nie od razu po 1590 komponował rzeczy mroczne, Muybridge zatopił się w metodycznej pracy dokumentalisty. U obu we wcześniejszych latach zdiagnozowano pewien rodzaj psychicznych odchyleń, co u Gesualda eskalowało w późnym wieku do większych rozmiarów (wyciął własnoręcznie praktycznie cały las wokół swego zamku), i może to właśnie było przyczyną tak porywczych reakcji na odkrycie zdrady u swoich żon. Ogromna szkoda, że nie mogli sobie pozwolić na dystans i racjonalne postępowanie, że akurat oni nie byli Dygatami swoich czasów. Jakkolwiek by się ludzkości nie przysłużyli – morderstwa będą się kładły cieniem na ich życiorysach. Czynienie z tychże morderstw części ich legendy wyrządza krzywdę temu, co po sobie pozostawili. Ja wiem, zbrodnia to bardzo atrakcyjny komponent biografii nowoczesnego artysty. Niemniej: szkoda.

Pozostaje ich spuścizna. Nigdy dość kontemplowania dzieł Gesualda, nigdy dość zdumienia nad nowatorskością pomysłów Muybridge’a. Choćby w TAKIM zestawieniu, ożywiającym duchy sprzed 135 lat, coś wspaniałego…

Wszystkim mającym kłopot z dochowaniem wierności życzę raczej rozwiązań rodem z domu Kaliny i Stanisława.

Jedna myśl na temat “Gelosia

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s