
Jest tylko jeden sposób, żeby się przekonać…
Walu, podczas każdej nieudanej akcji. Blok Ekipa, 2013 – dziś.
Odliczając kolejne dni powszechnej kwarantanny, lockdown’u i social distancing’u, ma się do dyspozycji znacznie więcej czasu na przemierzanie rubieży może jeszcze nie dark- ale już i nie tego internetu, który się zwykle przemierzało. Od razu uczciwie zastrzegam: nie jestem z tych, co to się nudzą sami ze sobą zamknięci w domu, nie ubolewam szczególnie nad utratą sfery towarzyskiej, potrafię zredukować wszelakie swoje potrzeby bez uszczerbku na zdrowiu psychicznym. Pracuję normalnie, choć w trybie przygotowawczo-koncepcyjnym, dbam o pełnowartościowy pokarm dla ciała, choć obecnie w 100% własnoręcznie przygotowywany, oraz dla duszy, choć z wiadomych względów obecnie wyłącznie online (mogłem w końcu obejrzeć znakomitą Mszę dla miasta Arras z Gajosem, na którą wiecznie nie ma biletów!).
Skoro jednak odpadają włóczęgi po mieście, kawki, lunche i baseny, skoro odwołano wydarzenia muzyczne, do których właśnie bym się przygotowywał, skoro wreszcie wykonane już zostały ambitne prace z początków odosobnienia (porządek w mieszkaniu, w szafie, w papierach, płytach i książkach) – można bezkarnie pozwolić sobie na nurzanie się w guilty pleasures. Jedni z tej okazji zaliczają serial za serialem, inni pieką ciasto za ciastem; ja penetruję rejony Youtube’a, na które wcześniej nie miałbym czasu, chęci lub siły. Rejony może nie mroczne, może nawet nie aż tak żenujące – po prostu odległe od codziennego zalewu filmików politycznych czy talk shows czasu normalności. I tak od kilku tygodni miejsce porannych przejażdżek z Onetem czy irytowania się podłością panów Michalkiewicza i Gadowskiego, miejsce Jimmy Kimmel Show, The Late Show with Stephen Colbert czy Graham Norton Show zajmuje mi szereg kanałów o wiele bardziej niszowych i nikomu do życia niepotrzebnych…
Zacznijmy jednak od kanału jak najbardziej potrzebnego, acz dawno niewidzianego z racji nieco przygasłej aktywności. Z powodu COVID-19 oraz na potrzeby promocji wydanej właśnie książki nastąpiła tu jednak erupcja nowych produkcji: Dawid Myśliwiec, gospodarz kanału Uwaga Naukowy Bełkot oraz Wyłącznie Naukowy Bełkot wypuścił sporo nowych, niezmiennie ciekawych filmików. Cel osiągnął, książka stała się bestsellerem zanim trafiła do oficjalnej sprzedaży, acz pozostawił pewien niesmak, właśnie tą nachalną aktywnością ukierunkowaną na jeden cel: promocję biznesów. Wystąpił nawet w filmiku innego kultowego youtubera, od lat znęcającego się nad najsłabszymi polskimi filmami Mietka Mietczyńskiego (kanał Masochista) – modelowego wręcz lenia w zakresie regularności wrzucania filmów, a obecnie również jakoś powstałego z martwych. Mietka zaakceptowałem i ukochałem już dawno temu, jednak jego porażająca wprost nieruchawość każe o nim zapominać między jednym a drugim wrzutem. Co paradoksalnie nie wpływa mu na oglądalność, utrzymującą się od zawsze na maksymalnych obrotach. Przedostatni filmik, ten właśnie z udziałem Dawida, zaniżył jednak poziom, do którego mnie Mietek przyzwyczaił. Za to dzięki tej kombinacji autorów poczyniłem sobie pewne śledztwo (łatwe, bez przesady), by stwierdzić, iż nawet na pierwszy rzut oka niezależni i samodzielni twórcy polskiego Youtube’a grupują się w sitwy, a trop w tym przypadku wiedzie do wydawnictwa Altenberg, zarządzanego przez irytującego mnie z kolei Radka Kotarskiego (kanał Polimaty). No jakoś od razu blednie mi mir Naukowego Bełkotu, gdy uświadomię sobie, że kolaboruje on biznesowo z najbardziej nieznośnym dla mnie głosem (dosłownie głosem: nie do wytrzymania!) polskiego internetu spod znaku „znam się na wszystkim i zaraz wam o tym opowiem”. Jak ktoś nie wierzy, odsyłam do reklam pewnego banku…
Z tym większą ulgą przenoszę się więc w rejony wprost elizejskie jeżeli chodzi o brak pretensji i czysty przekaz, bez marketingu czy wymyślnych trików. Kanał (Nie)zapomniani, będący wcześniej częścią kanału Super Expressu, może początkowo szokować pewną nonszalancją podejścia do tematu oraz niemedialną nieporadnością osoby prowadzącego, Macieja Gąsiorowskiego. Zasada jest tu genialna w swojej prostocie: oto odbywamy kolejne wycieczki na cmentarze w poszukiwaniu grobów znanych niegdyś osób, słuchając ciekawostek dotyczących ich życia i okoliczności śmierci. Gąsiorowski prezentuje to jednak w sposób tak beznamiętny i sztywny, jakby pierwszy raz stał przed kamerą. Jednocześnie widać, że temat jest zapewne jego osobistą pasją i z rozkoszą nurzamy się razem z nim w tym cmentarnym podglądactwie. Guilty pleasure w całej swej okazałości: pokraczne, technicznie nieporadne, rozgrzebujące intymne szczegóły życiorysów znanych osób filmiki, a jednak w jakiś sposób hipnotyzujące swą nieskalaną głębszym zamysłem niewinnością. Poszczególne odcinki segregują przedstawiane mogiły celebrytów według zawodów, rodzajów chorób, dewiacji, wieku zejścia i wielu innych czynników. W tych okolicznościach nie dziwi już finałowa sentencja prowadzącego, przechadzającego się cmentarną alejką w najnowszym filmiku: „dziękuję za obejrzenie kolejnego odcinka (Nie)zapomnianych. W następnym pokażę wam obiecane groby osób, które zmarły na straszne choroby”. Kurtyna. Chcemy więcej.
Z kolei kanał Ahrelek Hodowca to już czysto prywatna inicjatywa, jakich wiele na polskim i światowym Youtube. Młody hodowca, w tym wypadku drobiu i ptaków egzotycznych, pokazuje nam swój beztroski świat. Świat magicznie prosty, przejrzysty i swojski. Świat właściwie pozbawiony większych zmartwień. Po prostu: kury zwykłe i ozdobne, przepiórki chińskie i japońskie, papugi – faliste, nierozłączki, łąkówki, lilianki, nimfy i rozelle, bażanty, kuropatwy, gołębie mewki i cukrówki, kaczki mandarynki. Wokół tego dobytku stale trzeba chodzić, budować im woliery i czyścić je sezonowo, doglądać ptactwa, przygotowywać lęgi, wykluwać jajka w inkubatorze i cieszyć się pisklętami… Ahrelek, czyli Arkadiusz Glenc, bardzo młody i zupełnie nierolniczej urody gospodarz z miejscowości Rydułtowy, mówi ze swadą i charakterystycznym dla Ślązaków uroczym akcentem (próbował nawet nagrywać całe odcinki gwarą, ale na szczęście zaprzestał, to już nie ten efekt). Mówi tak, jakby poza jego wolierami życie nie istniało, jakby nie istniał świat większych miejscowości i metropolii, jakby nie było kin, teatrów, oper i bibliotek, starbucksów i costa coffee. I to jest magiczne. Nie ukrywam, że uzależniłem się nieco od jego promiennej twarzy mówiącej na początku każdego filmiku „witam was w koLEJnym filmiku na MOim kanale, z tej strony Ahrelek…”. Cierpliwego, wiernego widza czekają zaś takie klejnoty jak: „jak bardzo dobrze wiecie, jak na razie siedzą mi trzy samice na jajkach„. Dla mnie bomba i katharsis.
Do Ahrelka zawiodły mnie moje odwieczne fascynacje zwierzętami egzotycznymi. Nie zajmuje się on jednak dziedziną, która była mi szczególnie bliska; akwarystyką. W temacie tym wybieram już twórczość amerykańską, jako cechującą się stosownym rozmachem. Zwłaszcza kanały pewnych dwóch młodych wilków przykuwają ostatnio moją uwagę, dynamiczne i energiczne, stale w ruchu, stale podczas odkrywania nowych atrakcji na swoim podwórku i na całym praktycznie świecie. Poruszają one zresztą całe spektrum tematów pokrewnych, łącznie z fascynującą terrarystyką. Jeden z nich to CoralFish12g, hollywoodzko atrakcyjny i pewny siebie, acz wciąż pełen pasji i zacięcia. Drugi to chłopak z sąsiedztwa, o nieodpartym uroku: Paul Cuffaro – typ, którego wszędzie pełno, zawsze i nieodmiennie zafascynowany tym, co właśnie widzi lub robi. Obaj panowie są jednak tylko przystawką wobec majestatu Króla: można zachwycać się najnowocześniejszymi technologiami, można zwiedzać olśniewające miejsca, można stawać na rzęsach, a nie będzie się tak epickim, jak Big Rich, właściciel azylu dla ryb, które przerosły (dosłownie) możliwości swoich pierwszych właścicieli: Ohio Fish Rescue. To jedyne takie miejsce w sieci i na świecie, w całości poświęcone opiece nad zbyt wielkimi mieszkańcami domowych akwariów. Dom, garaż i podwórko Big Richa, nawet przydomowy basen, zaadoptowane zostały na zbiorniki dla sumów, paku, arowan, gurami, płaszczek i innych kolosów. Wystarczy dać mu sygnał z dowolnej części kraju, a ekipa rusza po kolejnego pacjenta, kręcąc stosowny filmik przy okazji. Nad wszystkim zaś powiewa, jak sztandar godzien najgrubszej ryby, legendarna fryzura Big Richa: tego się nie da odzobaczyć.
Wracając na bardziej stabilny grunt, muszę wymienić jeszcze dostarczające mi jakże potrzebnej lekcji pokory lingwistycznej filmiki Elliotta, z kanału ETJ English, reklamującego płatne kursy i konwersacje z języka angielskiego. To człowiek, który zdecydowanie wie, jak bardzo jest przystojny oraz doskonale zdaje sobie sprawę, jak medialnie opłaca się trwać przy specyficznie, wąsko pojętym brytyjskim akcencie. Można go oglądać i słuchać godzinami, choć nie ukrywam, często przekazywana przez niego wiedza ucieka mi gdzieś drugim uchem. Hipnotyzujące doświadczenie, klucz do sukcesu wszystkiego, co brytyjskie w kulturze masowej ostatnich stu lat. Plus te przymrużone, migdałowe oczy.
Żeby zaś nie było zbyt górnolotnie – każdy poniedziałek to od wielu już tygodni oczekiwanie na nową produkcję Bartosza Walaszka spod znaku Blok Ekipy, na kanale Spinkafilmstudio. Nie załapałem się na falę popularności Walaszka jako autora Kapitana Bomby czy duetu Figo Fagot – wszelkie moje próby zmierzenia się z tym materiałem spełzły na niczym. Za to maestrii wykonania Blok Ekipy – od scenariusza i dialogów, przez postać graficzną do rewelacyjnej pracy głosem – bronić będę jak niepodległości. Kpiarstwo najwyższych lotów, o czym świadczyć może fakt, iż środowisko przedstawione w tej kreskówce potrafi brać ją zupełnie na serio. Jednym z odgałęzień serialu jest vlog prowadzony przez Spejsona, sympatycznego osiłka z paczki trzech przyjaciół z Grochowa. Zaś w jednym z jego ostatnich odsłon poruszony jest, a jakże, temat obecnej kwarantanny. Nic dodać, nic ująć.
A wszystko to znacznie jest bardziej ciekawe niż kolejne muzyczne produkcje domowe z dzielonym na kilka części ekranem. 🙂
Dzięki za Elliotta! 😃 Nie znałam. Fajny!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nieznośnie fajny! Jak tu się skoncentrować 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Aż wszedłem zobaczyć pana z ETJ English. Ja się potrafię skoncentrować, bo jest w nim jakaś taka bezpośredniość i sugestywna mimika.
Mnie są w stanie wciągnąć wszelkie ciekawostki „polszczyźniane” – kanał Mówiąc Inaczej Pauliny Mikuły, krótkie, kilkuminutowe odpowiedzi prof. Jerzego Bralczyka na pytania czytelników, artykuły dr. hab. Macieja Malinowskiego i audycja „Co w mowie piszczy” dr hab. Katarzyny Kłosińskiej. Jest też pomysł na biznes na doradztwie językowym – dobryslownik.pl – za określoną kwotę można zadać pewną liczbę pytań ekspertom z gwarancją odpowiedzi. Kiedyś byłem takim dyletantem językowym, to tam właśnie wszelkie swoje wątpliwości i „rozkminy” wyjaśniałem. Teraz też miewam, ale musiałbym nosić notes przy sobie, coby je spamiętać na dłużej.
Dygresja: w piątej klasie podstawówki wysłałem papierowy list do programu telewizyjnego prof. Bralczyka. Całą rodziną siadaliśmy przed telewizorem, a odpowiedź specjalnie jeszcze nagrałem na magnetofon. Pytanie dotyczyło „rosołu sztucznie gotowanego” w Panu Tadeuszu.
A taką już typową „guilty pleasure” są fragmenty show „Twoja twarz brzmi znajomo”. Zwracam zwłaszcza uwagę na panów en travesti, jak śpiewają w wysokich tessiturach falsetowych. Niektórzy aktorzy/piosenkarze nie śpiewający wcale opery, nie zawodowi falseciści, są w stanie przyzwoicie wyciągnąć „O mio babbino caro” i „Habanerę” w oryginalnej tonacji.
Czyli praca wokalna z konkretnym deadline’em, z konkretnym, ambitnym zadaniem do wykonania. Bardzo zadaniowe podejście. Jeśli będę kiedyś brał lekcje śpiewu – musowo ustalić nieodwołalny deadline i docelową arię sporo ponad moje możliwości.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Na tym pokrótce polega efektywna klasyczna edukacja: widmo egzaminu/sprawdzianu i zadanie, w którym zdobyć można nowe umiejętności 🙂
PolubieniePolubienie
Trafiłem tutaj przypadkowo a tu taka niespodzianka. Nie spodziewałem się mnie tutaj 😁. Cieszę się bardzo, nawet nie wiecie jak to buduje na duchu .
Pozdrawiam czytających
PolubieniePolubienie
Cała przyjemność po mojej stronie! Oglądam regularnie 🙂
PolubieniePolubienie