Saxicola

Pisklę czapli purpurowej (Ardea purpurea), najrzadszego ptaka Polski.

Do mego tonu dostraja swą nutę poranny skowronek, mego niepokoju gardło jego przejmuje drżenie.

William Congreve: aria Semele, muz. G.F. Handel, 1744.

Obecność w naszym życiu dzikich ptaków – dumnych potomków dinozaurów – traktujemy zwykle jako coś oczywistego i niezauważalnego. W najbliższym otoczeniu obserwujemy bezustannie kilka popularnych gatunków, jednych uciążliwych, innych miłych dla ucha i oka. Domyślamy się istnienia wielu kolejnych, żyjących gdzieś tam, w lasach i na łąkach, oglądamy je w filmach przyrodniczych, czytamy o nich w literaturze pięknej, dziecięcej i popularnonaukowej, jednego umieściliśmy na godle państwowym. Zachęceni pięknymi fotografiami wertujemy atlasy. Zachwycamy się fejsbukowymi kaczuszkami i kurczaczkami oraz wzdychamy do wielu gatunków ptactwa egzotycznego, żyjących głównie poza Europą. Mało kto zdaje sobie realnie sprawę z rzeczywistego wymiaru, w jakim współżyjemy z ptakami w Polsce. Dopóki nie sięgniemy po specjalistyczne raporty.

Zacznijmy jednak od osobistych obserwacji przeciętnego, choć bardzo w młodości ptakami zafascynowanego człowieka. Urodzonego i wychowanego na Górnym Śląsku, latem bywalca Suwalszczyzny, obecnie tkwiącego w stolicy. To, wbrew pozorom, dość różne ekosystemy i zauważyć to można gołym okiem.

Wielkomiejskie dzieciństwo na Południu kraju spędziłem w otoczeniu wróbli, jerzyków, gołębi miejskich, synogarlic, szpaków, kosów, drozdów, kwiczołów, gawronów (zimą wręcz plaga), srok, modraszek i bogatek. Po przeprowadzeniu się do dzielnicy graniczącej z lasem pod okna zalatywały mi jeszcze gile i jemiołuszki, w parku psociły zięby i dzwońce a w lesie widywałem dzięcioła dużego, sójki i grzywacze.

Coroczne wakacje w okolicach Olecka to była spora odmiana. Obok wróbli, szpaków, kosów, drozdów i zięb królowały pliszki, kawki (duuuużo kawek), mewy śmieszki, łabędzie, łyski, perkozy, krzyżówki, bociany, rudziki, szczygły, dymówki i oknówki. No i liczne ptactwo domowe, lecz nie o jego marnym losie ta opowieść.

W stolicy zaskoczył mnie duży udział krukowatych w miejskiej awifaunie, w tym nigdy wcześniej niewidziane liczne wrony siwe obok srok, kawek i nielicznych gawronów. Wszystkie one pojawiają się regularnie na moim osiedlu, razem z wróblami, gołębiami miejskimi, grzywaczami, jerzykami, krzyżówkami, mewami srebrzystymi, modraszkami, bogatkami, szpakami, kosami czy kwiczołami. Widziałem też raz dzięcioła dużego, rzadkość.

Wszystkie te doświadczenia wyrobiły we mnie zgoła fałszywy obraz reprezentatywnych dla kraju gatunków. Oczy otworzyły mi się dopiero po lekturze raportu Ocena liczebności populacji ptaków lęgowych w Polsce w latach 2008-2012, opublikowanego w 2015 roku i aktualnego do dziś. Zdumiewa już pierwsza dziesiątka najliczniejszych gatunków – będę podawał wartości maksymalne, w sztukach (raport podaje w parach) dorosłych osobników: miejsce dziesiąte ex aequo kos i rudzik – po 5,4 mln, miejsce dziewiąte pierwiosnek (5,8 mln), na ósmym cierniówka (6 mln), następnie piecuszek (7 mln), trznadel (8,8 mln), bogatka (9 mln), kapturka (9,8 mln), wróbel (13,8 mln), i zięba (17 mln). Na miejscu pierwszym króluje skowronek – 27,2 mln osobników nie licząc piskląt! Wyobraźmy sobie: skowronek wyprowadza z reguły dwa lęgi rocznie, po średnio 4 młode w każdym, czyli w szczytowym okresie sezonu lęgowego liczba sztuk przebija sto milionów, zanim selekcja naturalna przetrzebi populację… Mamy więc 2,5 razy więcej skowronków – jednego tylko gatunku ptaka – niż mieszkańców Polski. I teraz najlepsze: widział kto w życiu skowronka? Nawet z daleka (bo szelma zwykle przebywa wysoko nad łąkami)? Odsetek odpowiedzi twierdzących będzie dużo mniejszy niż w przypadku wróbla, gołębia miejskiego etc. A i tak o skowronku to przynajmniej każdy słyszał. Tymczasem niech mi ktoś powie, bez googlowania, jak wygląda cierniówka, piecuszek, trznadel albo, klękajcie narody, kapturka?

Analiza kolejnych gatunków wymienionych w raporcie weryfikuje również nasze (a przynajmniej moje) przekonanie o tym, który z nich jest rzeczywiście rzadki. Na przykład liczebność słabo widocznych w miastach, żyjących skromnie w parach sierpówek wynosi aż 1,9 mln osobników dorosłych, a jeszcze rzadziej widywanego grzywacza jest porównywalna a nawet ciut wyższa. To cztery razy więcej niż uciążliwych, stadnych i wszędobylskich gołębi miejskich. Myśleliście, że egzotycznie piękna, ściśle chroniona wilga to unikat? Nic bardziej błędnego, liczba osobników dochodzi tu do miliona, wciąż dwa razy więcej niż nieszczęsnego gołębia. Martwiliście się losem znikającego z miejskiego krajobrazu wróbla? Niepotrzebnie, jest trzecim najliczniejszym gatunkiem ptaka w Polsce. Mamy też od groma atrakcyjnych wizualnie sójek (1 mln), dzięciołów dużych (1,8 mln), szczygłów (2 mln), modraszek (3,6 mln), dymówek (4,4 mln) i szpaków (5 mln). Martwić się za to należy o dwie absolutne ślicznoty, żołnę i kraskę, liczące odpowiednio maksymalnie 420 i 94 dorosłych osobników w skali kraju. Bardzo kiepsko jest z orłem przednim (60 sztuk, przy 2800 bielików). A unikaty, liczone w co najwyżej jednej (!) parze lęgowej, to czapla purpurowa, czapla nadobna oraz czarnowron (nie mylić z gawronem ani wroną siwą). Na pocieszenie można przytoczyć, iż w naszym kraju żyje 96% populacji wodniczki w Unii Europejskiej! Wiem, nikt nie wie, jak wygląda wodniczka. Może i dobrze, może w tym tkwi sekret jej powodzenia 🙂 Podsumowując, w Polsce otacza nas około 188 milionów dorosłych osobników dzikich ptaków reprezentujących 230 gatunków. Naprawdę warto pomyszkować w tym raporcie, nawet jeżeli ornitologia to nie nasza życiowa pasja.

Dodatkowo w 2018 roku ukazała się praca zbiorowa Trendy liczebność ptaków w Polsce, do wglądu jako pdf, ale i do zdobycia w formie książkowej, za darmo, w siedzibie Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Warszawie. Poza detalicznością danych i wykresów tam zawartych – jakie tam są kapitalne zdjęcia, praktycznie bez wyjątku każdego opisanego gatunku! Gdy przeżywałem w dzieciństwie szczytowy okres fascynacji ptakami, do dyspozycji miałem ze trzy atlasy na krzyż oraz wzruszający album Tajemnice ptaków Jana Sokołowskiego. Inna sprawa, że w jednym z tych atlasów mogłem obcować ze zjawiskowymi ilustracjami Władysława Siwka (1907-1983), lecz coś za coś – o zdjęciach takiej jakości można było wówczas co najwyżej pomarzyć.

Na koniec nie mogę oprzeć się pokusie wymienienia wszystkich gatunków polskich ptaków, których oba człony nazwy łacińskiej brzmią tak samo. Nie poradzę, zawsze będzie mnie to bawić: Anser anser (gęgawa), Tadorna tadorna (ohar), Perdix perdix (kuropatwa), Apus apus (jerzyk), Crex crex (derkacz), Grus grus (żuraw), Himantopus himantopus (szczudlak), Vanellus vanellus (czajka), Limosa limosa (rycyk), Gallinago gallinago (kszyk), Ciconia ciconia (bocian biały), Nycticorax nycticorax (ślepowron), Clanga clanga (orlik grubodzioby), Milvus milvus (kania ruda), Buteo buteo (myszołów), Bubo bubo (puchacz), Oriolus oriolus (wilga), Pica pica (sroka), Coccothraustes coccothraustes (grubodziób), Erythrina erythrina (dziwonia), Pyrrhula pyrrhula (gil), Chloris chloris (dzwoniec), Serinus serinus (kulczyk), Spinus spinus (czyż), Riparia riparia (brzegówka), Regulus regulus (mysikrólik), Troglodytes troglodytes (strzyżyk), Cinclus cinclus (pluszcz), Luscinia luscinia (słowik szary), Phoenicurus phoenicurus (pleszka), Oenanthe oenanthe (białorzytka).

A konkurs na najlepszą polską nazwę gatunkową dumnego potomka dinozaurów wygrywa POKLĄSKWA. 🙂